Trudno ukrywać, że Chamfort to jedna z najzabawniejszych książek w dotychczasowym dorobku naszej oficyny. Przede wszystkim ze względu na jego niepospolite poczucie humoru. Nie bez racji Boy pisał o nim, że „można by niemal rzec, że gdyby wszystko z owego schyłku XVIII wieku zaginęło, dałoby się odtworzyć go sobie z tych anegdot Chamforta, równie celnie dobranych, jak świetnie zredagowanych. Król, dwór, duchowieństwo, wielki świat, kobiety, finanse, polityka, intrygi, fawory — wszystko przeplatane tą samą pesymistyczną filozofią, ale mniej tu nużącą, bo bardziej odżywioną faktem i rozjaśnioną dowcipem. Koniec epoki, ginący świat — i ginący sprawiedliwie! Ten tom anegdot stał się dokumentem; ten mały tomik uczynił Chamforta najczęściej cytowanym z autorów i dał mu faktyczną nieśmiertelność”.
Tyle tylko, że współcześni zapamiętali Chamforta nieco inaczej. Warto i o tym pamiętać.
Chamfort
Wśród wszystkich odwiedzających mnie ludzi pióra był jeden człowiek, którego nie znosiłam, jak gdyby przeczuwając, do niesie mi przeszłość: był to Chamfort. Przyjmowałam go wszakże bardzo często przez uprzejmość względem niektórych moich przyjaciół, a zwłaszcza względem pana de Vaudreuil, którego sympatię ten człowiek sobie zaskarbił, tym bardziej że był nieszczęśliwy. Wykazywał dużo inteligencji w rozmowie, ale był zgryźliwy i pełen żółci, co dla mnie nie miało żadnego uroku., a poza tym jego cynizm i niechlujstwo bardzo mnie raziły.
Prawdziwe jego nazwisko brzmiało Nicolas; zmienił je za radą pana de Vaudreuil, który pragnął wprowadzić go w dobre towarzystwo, a nawet, jeżeli to możliwe, na Dwór. Pan de Vaudreuil ulokował go bardzo wygodnie u siebie, a ponieważ przebywał prawie zawsze w Wersalu, polecił stołować w czasie swojej nieobecności Chamforta i te osoby, które Chamfort życzył sobie zapraszać. Słowem, traktował go jak brata; a ten człowiek, gdy jego przyjaciele rewolucjoniści wyrzucali mu później, że mieszkał w domu szlachcica, odpowiadał nikczemnie: „Cóż chcecie? Byłem Platonem na dworze tyrana Denysa”. Zapytuję, jakimże to tyranem był pan de Vaudreuil. Ale również jakimże to Platonem był Chamfort!
Bliska zażyłość z Mirabeau, a zwłaszcza zawiść w stosunku do możnych, która zawsze trawiła jego duszę, sprawiły, że wkrótce stał się szaleńczym zwolennikiem Rewolucji. Wiadomo, że okazał się jednym z najbardziej zażartych wrogów tronu i szlachty, zapominając, a raczej pamiętając o tym, że był nadwornym sekretarzem księcia de Condé i Madame Elisabeth, którzy obydwoje obsypywali go dobrodziejstwami. Wbrew przysłowiu, które utrzymuje, że wilki nie pożerają się między sobą, Chamfort został wtrącony do więzienia przez ludzi, którym tak dobrze przysłużył się i swoimi wypowiedziami, i swoim piórem, a gdy miał być ponownie aresztowany po uprzednim wyjściu z więzienia, poderżną sobie gardło własną brzytwą.
Louise-Elisabeth Vigée-Lebrun, Wspomnienia, tłum. Irena Dewitz, Warszawa 1977